Dzień dobry kochani.
Zacznę od tyłu,czyli od czegoś,co przez ostatnie tygodnie spędzało mi sen z powiek,a co wreszcie udało mi się załatwić.
Otóż zostałam następczynią mojego męża w interesie;))
Nie wyobrażałam sobie,że zrezygnuję z tego,czym on zajmował się przez ostatnie 7 lat.
Początkowo planowaliśmy,że to mój syn będzie jeździł vanem,no bo wiadomo,facet.
Niestety okazało się,że mój syn jest za młody,że nie chcą na niego ubezpieczyć samochodu,a jak ktoś już chciał,to podał taką cenę,że klękajcie narody.
Wszyscy popatrzeli na mnie ,,mama sorki,musisz ty''
Zwariowali,ja i van,nigdy w życiu!!!
Mnie frajdy nie przynosi jazda osobówka,a co dopiero wielgaśnym dostawczakiem.
Potem okazało się,że nie mam wyjścia i muszę spróbować.
Znowu problem z ubezpieczycielem,.brak doświadczenia,niech pani spada''
Byłam załamana,bo chcę a nie mogę.
Jednak się udało;)))))
Piątek to był najszczęśliwszy dzień od 3 miesięcy;)
Ubezpieczenie jest,ale jak tu jechać taką kolubryną?!
Wejście do auta było dla mnie bardzo ciężkie,bo wcześniej nie miałam nawet odwagi do niego zerknąć,a teraz siedziałam na miejscu mojego Mariusza.
Jestem przekonana,że on był ze mną w tym aucie ,bo odpaliłam i pojechałam lekko jak motylek z prawie dwutonowym obciążeniem;)))
Kochani nie macie pojęcia jaka jestem z siebie dumna ,jaka jestem zadowolona i szczęśliwa,że zrobiłam coś,co do niedawna wydawało mi się niemożliwe do zrobienia.
Pewnie pomyślicie sobie,,cieszy się jakby została dyrektorem banku''ale dla mnie to milowy krok i coś bardzo ważnego.
Wiele z osób,które mnie znają, nie sądziło,że jestem taka silna i że sobie poradzę,fajnie teraz pokazać,,a jednak mogę''
Oki wychwaliłam się bo musiałam,a teraz moje tworki.
U mnie z krepiną,to było jak z tym vanem,,nigdy w życiu'';)
Potrzeba jednak popchnęła mnie do tego materiału i jestem zadowolona .
Dalej obstaję przy swoim i powiem,że róże cukierkowe hmmm no nie bardzo,ale płatkowe i owszem;)
Bardzo dziękuję
Agnieszce za kursik,za kupno krepy i za to,że u niej zobaczyłam piękne bukiety.
Korzystałam z
kursu Agnieszki,ale część kwiatków zrobiłam po swojemu.Jak zobaczycie,co jeden kwiat to z innej parafii.
Kwiatki wylądują w koszu( znaczy bukiet będzie w koszu;) ale ja już nie mogłam się doczekać,żeby je pokazać.
A oto moje krepinowe kwiaty;)
Nie mam jeszcze pączków,łodyżki trzeba poodcinać,ale to dopiero jak będę układać bukiet.
A teraz zwykły okrągły koszyk z papierowej wikliny malowany kawą.
Miał być do tych róż,ale okazał się za wielki i musiałabym jeszcze tydzień spędzić z krepą w rękach.
Rozpisałam się dzisiaj,ale uwierzcie,musiałam się pochwalić;))
Teraz wsiadam w srebrną strzałę i jadę;))
Później pooglądam Wasze nowe dzieła.
Buziaki dla wszystkich;)