> To co robię i co lubię: stycznia 2014

piątek, 31 stycznia 2014

Fartuszek,,niby notatnik'' i konkurs

Witajcie kochani;))
Zacznę trochę inaczej niż zwykle.
Otóż zadziałałam szybciej niż pomyślałam i zgłosiłam swojego bloga do konkursu na Blog Roku 2013.
Namówiłam jeszcze jedna moją kochaną koleżankę,będąc przekonaną,że głosować będzie jedynie jury.
Chciałam sprawdzić,czy mój blog po roku prowadzenia ma jakąś wartość;)
Wczoraj dowiedziałam się,że pierwszy etap polega na głosowaniu sms-owym.
Nie nadaję się do reklamowania siebie,ani do promocji własnej osoby,więc ciężko przychodzi mi nawet powiadomienie Was o tym fakcie.
Jednak jak powiedziałam A ,to trzeba powiedzieć B.
Jeśli podoba Wam się to co robię i jak to robię i nie pożałujecie 1.23zł na sms-a będę bardzo wdzięczna;)))))
Szczegóły i inne konkurencyjne blogi znajdziecie tutaj
Żeby zagłosować należy napisać wiadomość o treści 
J00193 na numer 7122
(duża litera i cyfry)

Uff najgorsze mam z głowy;)))))
Teraz mój notesikowy fartuszek.
Biorę udział w wyzwaniu tematycznym  i tym razem motywem ma być babeczka.
Myślałam,myślałam i wymyśliłam takiego dziwoląga .
Ciągle szukam  jakiś kartek,żeby na przykład zapisać co trzeba kupić.
Nie lubię żółtych karteczek i przyklejania ich gdzie popadnie.
Postanowiłam,że w kuchni zawiśnie fartuszek na karteczki,zawsze będą pod ręką.
Fartuszek jest troszkę szyty,troszkę klejony.
Jego bazą jest twarda tektura.
Hafcik na górze wyszedł mi ładnie,ale babeczka już taka równiutka nie jest.
Ten len się wyciąga w każdą stronę i źle się go szyje,
Kieszonka też trochę się zdeformowała;((
Wiem,że marudzę,ale wolę sobie sama wytknąć błędy;))))
Pomysł spodobał się mojej koleżance i powstanie drugi,już się bardziej przyłożę;)

Zgłaszam na wyzwanie w Modrak Cafe

Orzeszki miałam pod ręką(dokarmiam mózg) i wrzuciłam je do zdjęcia,żeby było widać jego wielkość;))

Tutaj kolory niestety bardzo się różnią od oryginału.
To jest soczysta czerwień a nie róż.


I to by było na tyle;))
Jak zwykle przez całe moje posty mogą przejść tylko Ci,którzy lubią czytać;))

Trzymajcie się cieplutko i zapraszam Was ponownie;))

sobota, 25 stycznia 2014

Igielnik -kanapa

Ufff skończyłam;))

Namęczyłam się trochę przy tej robocie.
Ja to sobie zawsze muszę utrudnić życie.
Uparłam się na haftowanie i mam za swoje.Męczarnia normalnie ,ale jeśli ktoś zaczyna tak jak ja,to nie ma się co dziwić;)
Kanapa jest zrobiona ze starego pudełka po ...chyba po fajce mojego męża;))
Ładne było,sztywne,zamykane,to je trochę przerobiłam i zrobiłam kanapę z szufladą.
Miałam wielkie plany na szycie maszynowe,ale ponieważ elementy małe,to trudno było.Skończyło się na szyciu ręcznym
Szyte właściwie były tylko boki,ale dla mnie to było nie lada wyzwanie.
Wkurzam się strasznie,jak coś wychodzi nierówno,a boki nie są identyczne.
Mam też problem z proporcjami.Szuflada jest za wysoka i gdyby kanapa służyła do siedzenia,nóżki by dyndały;))
To już mój trzeci igielnik.
Było plecione pudełeczko KLIK i była  filiżanka.
Dość gadania,zapraszam do oglądania;)

Poduszeczka ,która sobie leży na kanapie,to mały igielnik z gumką,taki na rękę.








I taki mi właśnie wyszedł.

Dziękuję Wam kochani za Waszą obecność.
Ostatnio mam sporo roboty i czasami mało czasu na buszowanie po blogach i necie.
Czuję też małe zmęczenie i myślę sobie,czy nie wziąć  kilkudniowego urlopu od komputera.

Jutro zaczynamy głosowanie na najlepszy walentynkowy tutorial,oczywiście na kursowym blogu.
Zachęcam Was do wzięcia udziału,czym nas więcej do tej roboty,tym lepiej;))

Dziękuję Wam za każde pozostawione tutaj słowo;)
Pozdrawiam cieplutko,szczególnie tych z Was,którzy marzną w Polsce;)

sobota, 18 stycznia 2014

Nietypowa walentynka-czyli drzwi do serca mego;)).

Dzień dobry;)
Kochani,mimo,że ja nie lubię i nie obchodzę święta zakochanych,to ono istnieje i ma się bardzo dobrze ,przynajmniej tutaj w Irlandii.
Moja znajoma lubi ten dzień,kupuje ukochanemu drobiazgi,ale ileż można mieć w domu czerwonych serc;)
Poprosiła mnie o coś niebanalnego.
Temat zadany,czas pomyśleć.
Zaczęłam myślenie od powiedzonek związanych z sercem;złamane serce,serce jak dzwon(no to nie do tego święta;)przez żołądek do serca(sorki,ale nie zrobię żołądka;)))
Drzwi do serca mego!!
Nie wiem czy tak się mówi,ale mnie spasowało;)
I zrobiłam.
Plan był prosty jak nie wiem co,ale gorzej z wykonaniem.
Wszystko szło doskonale,dopóki nie musiałam zamontować drzwi.Koszmar!!
Po 4 godzinach męczarni udało się,ale nie jest tak,jak chciałam.Drzwi nie mają zawiasów,tak jak początkowo zakładałam.Matematyka się kłania i zwykłe wyobrażenie.
Złe wyliczenia i zawiasy pooooszły!!
W środku hafcik na lnie,albo nie na lnie,bo dziwny ten materiał,o nierównym splocie.
Moje oczy słabe,ja uparta i się namordowałam.Mistrzostwo to nie jest,dopiero jak zrobiłam zdjęcia ,to zauważyłam,że byka strzeliłam wielkiego,trzeba wyjąc i dołożyć krzyżyki,a jak się wkurzę,to zrobię wnętrze jeszcze raz.Napis wyszedł znośnie.

Drzwi mogą być potraktowane jako kartka,albo jako ozdoba na ścianę.
W całości zrobione z papieru,a właściwie z pudełek  po płatkach śniadaniowych.
Oj gadulstwo mi się włączyło,sorki ,już milknę;))

Walentynkę pokazuję już teraz,ponieważ przyszły jej właściciel nie interesuje się rękodziełem i nie ma pojęcia o istnieniu tego bloga.

Zdjęcia koszmarne,na dworze szaro ,buro i ponuro.


Drzwi do serca mego,nie pukaj,klucz jest na futrynie;)





Na żywo naprawdę wyglądają fajnie,zdjęcia popsuły cały efekt,ale nie mam ani siły,ani ochoty bawić się dłużej w fotografa;((

Dziękuję,że jesteście i że piszecie;)
Do następnego razu;)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Zegar-skarbonka z tektury / kursik

Dziękuję Wam najmocniej jak potrafię,za tyle pięknych komentarzy pod moją filiżanką;)))
Bałam się,że takie prace nie będą chętnie oglądane,bo ja się  bardziej z papierem się kojarzę;))
Kochane, kilka z Was pytało mnie o kurs na ten igielnik,ale jakże ja bym śmiała uczyć kogoś,kiedy sama się uczę.Uwierzcie,że moja robota,to nieprofesjonalne kombinowanie;))

A dzisiaj zabawa papierem,zegar zrobiony specjalnie na wyzwanie w Modrak Cafe.
Żeby nie było,że to takie bezużyteczne pudło,to zrobiłam zegar skarbonkę.
Modne i niewątpliwie piękne, są białe przecierane przedmioty,ale ja robię  wszystko na odwyrtkę ,więc mój zegar jest ,,drewniany''
Artystą plastykiem nie jestem,więc to malowanie średnio mi wychodzi.

Zrobiłam kursik na ten zegar,ale stało się nieszczęście,bo pierwsze zdjęcia przez pomyłkę robiłam na wewnętrznej pamięci aparatu i nie mogę ich zrzucić ,bo nie mam kabla;((((
Pokażę Wam okrojoną fotorelację,bo  to prościzna i każdy będzie wiedział o co chodzi;)
A teraz moja skarbonka




Wyzwanie w Modrak Cafe
Zegar skarbonka

A teraz pokażę Wam kilka zdjęć jak powstał zegar.



Na to idzie następne mniejsze

Tu się niestety film urywa ,zdjęć brak;((
Na te części przykleiłam pudełeczko po popcornie,wpasowało się wielkością jak ulał.
I teraz musiałam Wam na szybko,dosłownie przed chwilą zrobić ,,pudełko'',które kładziemy na daszek.
Taka chałtura,ale sprawdza się idealnie,więc po co się męczyć.
Oczywiście trzeba je zrobić z tektury i oczywiście dwa,drugie mniejsze od pierwszego





Kiedy mamy na górze dwa pudełka ,przyklejamy zwykłą grubszą tekturę.
Teraz czas na zabawę papierem toaletowym,którym obklejamy naszą konstrukcję.
Wyrównujemy nim niedoskonałości i zalepiamy dziury.
Ja pomalowałam potem całość gęsta ,biała farbą do ścian i dopiero na to położyłam farbę brązową.

Teraz czas na kolumny



Z pasków papieru robimy kółko na naszej rurce


Profilujemy,pamiętając o posmarowaniu klejem wewnętrznej i zewnętrznej części,żeby nam się nie rozwaliło
Malujemy ,po czym zakładamy na rurki i przyklejamy.
Potrzebne są nam 4 takie elementy.

Tarczę wydrukowałam i przykleiłam do tektury



Pomalowaną rurką owinęłam tarczę


Teraz quillingowe elementy.



Dwa quillingowe kółeczka takiej samej wielkości,z tym,że jedno jest lekko wypchnięte i posmarowane klejem

z rurki gazetowej  robimy ramkę

Teraz doklejamy kolumny.
Z tyłu robimy dziurkę na kaskę i skarbonka gotowa.
Oczywiście ja zrobiłam zegar jednorazowy,jak się napełni,to go rozbebeszę,zgarnę kasę i pójdę w tango;)) 

I to wszystko.
Taki ten kurs byle jaki,ale praca właściwie prosta jak drut to i tłumaczyć wiele nie trzeba;))

Dziękuję za każdą Waszą wizytę;))
Papapapa;)))


















sobota, 11 stycznia 2014

Igielnik filiżanka,czyli moja druga próba szycia;))

Dzień dobry kochani;))
Dziękuję Wam z całego serducha za Wasze komentarze;))
Myślałam,że na moje haftowane i ,,szyciowe''(trudno nie dać tego słowa w cudzysłów w moim przypadku) posty,mało kto wejdzie,bo jakoś tak bardziej kojarzę się z papierem niż z tekstyliami;)
Jesteście i to dla mnie cud i wielka radocha;))

Poznaję się z maszyną do szycia,ale na tę chwilę wiem,że potrafi połączyć dwa skrawki materiału.
Nie wiem jednak co zrobić ,żeby wszyć lamówkę;(((
Do mojej filiżanki ,a właściwie spodka,chciałam wszyć lamówkę ze skosa(normalnie zrobiłam ją i jestem dumna:)),ale niestety moja maszyna warczała na mnie i nie chciała tego zrobić.
Materiały cienkie,ale warstwa zbyt wysoka.Chcąc nie chcąc,wszyłam ją w rękach.
Możecie mi pomóc i podpowiedzieć jak mam to uczynić następnym razem?
Nie mogłam nic znaleźć na ten temat.Nie wiem czy to sprawa igły czy może nacisku stopki.
Nie wiem jak zmniejszyć nacisk,nic nie wiem;((

Moją filiżankę szyłam z części i namordowałam się przy tym nieludzko.Materiał się siepał,musiałam go obrabiać.
Połączyłam wszystko i pozostało rozdzielenie  części i wypchanie. Niestety  tutaj też nie mogłam liczyć na maszynę,ale na własne oko(ciut krzywe) i na ręce,
Wyszło nieźle jak na pierwszy raz,ale to była wolnoamerykanka,nie miałam planów,żadnego kursu,nie wiedziałam co i jak .
Zrobię jeszcze jedną,ale tym razem coś na zasadzie stożka,z jednej części i oszczędzę w ten sposób sporo roboty.

Haft jest niedbały,ale właściwie nie zależało mi na perfekcji ,bo ciekawił mnie efekt końcowy.
Jaki jest,popatrzcie proszę i oceńcie;))

Zapraszam Was też do obejrzenia innych moich igielników,plecione puzderko i kanapa z szufladą





Masę nauki przede mną,ale się nie zrażam,chociaż generalnie niepowodzenia mnie demotywują.
Dziękuję za Wasze wizyty i za każde słowo;))
Pozdrawiam;)

środa, 8 stycznia 2014

Renowacja starego zeszytu z przepisami

Dzień dobry;)
Ćwiczę cały czas haft i szycie;)
Sama już nie wiem za co się mam zabrać i czemu poświęcić większą uwagę.
Fajnie mi się krzyżykuje,ale nie chcę haftować dla samego haftowania ,tylko gdzieś to wykorzystać.
Pomyślałam o zeszycie z przepisami mojej teściowej.To jest praktycznie jedna z niewielu pamiątek,która nam po niej została i która przywędrowała z nami do Irlandii.
Cenny jest dla mnie ,bo uwielbiałam moją teściową.Superowa kobieta,która była moją przyjaciółką.
Ten przepiśnik,jak to się teraz zwykło mawiać,jest poplamiony i upaćkany przez mojego męża ,gdyż praktycznie on z niego korzysta.
Ja nie znoszę i nie umiem piec,więc spada to na niego.Kiedy piecze,kładzie zeszyt na blacie roboczym i chlapie w niego czym popadnie;)
Postanowiłam go odnowić,ale tylko ciut,robiąc jedynie okładkę.
Teraz już mąż mój osobisty,będzie musiał obchodzić się z nim jak z jajkiem,albo będzie owijał go folią,jak pilota w czasach pierwszych sterowanych telewizorów;)
Ja nie owijałam;)

Nic wielkiego,prostota,minimalizm,żadne tam cudne wzory.
Nowa tekturowa okładka(zeszyt był w miękkiej okładce),materiał ze starej poszewki na poduszkę i haft.
Po wypraniu tego haftu nie mogłam go prosto rozprasować i widać,że jest krzywy;(
Ale mnie cieszy,bo to moje drugie haftowanie krzyżykami;)

Powiem Wam,że moim marzeniem jest wyhaftować coś na lnie i nie ma bata,spróbuję.
Boję się jednak,że oślepnę już całkiem;)

Jejku,ale się dzisiaj rozpisałam sorki już nie będę;))







                                                                     Kochani przypominam,że na kursowym blogu,zorganizowałam konkurs na najlepszy walentynkowy tutorial.
Zapraszam Was do zabawy;)

Pozdrówki ;)

piątek, 3 stycznia 2014

Poduszki robione na drutach

Witam kochani;))
Dziękuję za wszystkie noworoczne życzenia.
Jak tam po szaleństwach sylwestrowej nocy?
Ja tę noc spędziłam z rodzinką.Nie miałam ochoty na żadne spotkania towarzyskie,był mi potrzebny spokój.Bardzo cieszyłam się,że nareszcie jesteśmy wszyscy razem i na maksa chciałam to wykorzystać.
Było bardzo sympatycznie i spokojnie,ale ja i tak Nowy Rok spędziłam jak śnięta ryba.
Nienawidzę 1 stycznia.Wszystko jakby szło w zwolnionym tempie, jakby zasnęło,zatrzymało się na chwilę i mnie się taka atmosfera udziela
Masakra;)

W święta zabrałam się za drutowanie.Czysta i spokojna robota,można spokojnie zasiąść w fotelu i dłubać.
Dawno temu kupiłam w Lidlu rewelacyjną,dość grubą wełnę.
Z tej wełny powstało już kilka  rzeczy,chyba ze  trzy swetry,torba KLIK i wypełnienie do koszyka z papierowej wikliny(możecie zobaczyć go TUTAJ)
Wełna jest świetna,bo nie szkodzi jej kolejne prucie i przerabianie,dalej jest mięciutka i błyszcząca.
Z wielkiego swetrzyska powstały poduszki.
Niestety wkład w poduszkach jest już dość mocno zbity i źle ułożony,więc i ubranko nie układa się tak jak powinno.Mnie to właściwie  nie przeszkadza,bo poduszki są i tak dość mocno eksploatowane i nie służą jedynie jako ozdoba.
Przy następnym praniu inaczej je obrobię,bardziej ściśle,bo te luźne boki mnie drażnią.
Zdjęcia są nieszczególnej jakości.
Małe rzeczy fotografuje się świetnie,ale takie większe to już problem,bo a to za ciemno,a to słońce wali w całym pokoju.
Także sorki za ich jakość;)




A jeśli jesteśmy w temacie poduszek,to zapraszam Was na domowego bloga,gdzie znajdziecie kilka ciekawych inspiracji na poduszeczki dla dzieciaczków



i na bloga kursowego,gdzie znajdziecie kilka wzorów takich dzieciaczkowych podusi 


Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko i zapraszam na kolejne posty;))

Ilona