> To co robię i co lubię: Czy doceniamy nasze rękodzieło?

czwartek, 4 kwietnia 2013

Czy doceniamy nasze rękodzieło?

Nie miałam zamiaru pisać dzisiaj posta,ale natchnęła mnie Ivon,która wstawiła u siebie na blogu poniższy banerek.

Jest to akcja promocyjna polskiego rękodzieła,a tekst wstawiam poniżej

<<Akcja “Kupujmy nasze rękodzieło” ma na celu przypomnieć wszystkim, żebyśmy pamiętali o rodzimych wytwórcach, wspierali nasz krajowy rynek i kupowali przedmioty od naszych polskich rękodzielników – czyli przedmioty oryginalne, wartościowe, artystyczne, wykonywane często w pojedynczych egzemplarzach.Pamiętajmy o artystach, twórcach, którzy poświęcili wiele czasu na to, żeby poznać daną technikę, nauczyć się jej, poświęcają czas, żeby stworzyć coś niepowtarzalnego, nietuzinkowego, pięknego i DOKŁADNIE WYKONANEGO, nie okupionego pracą małych rączek…
Basta chińszczyźnie – kupujmy nasze rękodzieło!
Chcemy Was zarazić tą akcja, prosić, żeby ten, kto chce, kto się z tym zgadza, podał dalej. Możecie, a wręcz prosimy Was o kopiowanie tego obrazka i tekstu powyżej i wklejania na swoich blogach.
Mówcie o tej akcji swoim znajomym, zmieńmy mentalność Polaków.
Nie jest to pierwsza taka akcja, ale warto takie myślenie promować, prawda?>>


Wstawiłam banerek,mimo,że nie bardzo wierzę w sens takich akcji.
Moim zdaniem na niewiele się to zda,bo problem jest dość złożony,ale to tylko moje subiektywne odczucie;)
Jednakże przy tej okazji, chciałabym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat rynku rękodzieła i zadać pytanie
JAK WYCENIĆ SWOJE PRACE?
Wszyscy dobrze wiemy,ile czasu i niejednokrotnie wkładu pieniężnego potrzeba ,żeby zrobić jakiś oryginalny przedmiot.
Jak wycenić swoje towary,żeby sprzedać,ale też docenić?
Ja zauważyłam,że są dwie strony medalu.Z jednej strony drożyzna,a z drugiej strony tanizna.
Kiedyś na jednym z blogów,czytałam artykuł na temat wyceny rękodzieła.Dziewczyna podała o ile dobrze pamiętam przykład  swojej chusty robionej na drutach.Policzyła wszystko,eksploatacje drutów,czas,materiał i wyszło,że taka chusta kosztowała prawie 250 zł.To nie jest cena z kosmosu,ale cena kosmiczna dla bardzo dużej części Polaków.Jeśli mam pieniądze ,znam się na tym i chcę mieć oryginalną rzecz to ją kupię,ale ile jest takich odbiorców,w czasach snobizmu ,gdzie najważniejsza jest metka?
Niestety zbyt mało.Więc co robimy?Sprzedajemy za grosze.
Sprawdzałam ceny rękodzieła i byłam w szoku,kiedy zobaczyłam wielką pracę z origami modułowego,za 10 zł.
Jako ,że lubię papierową wiklinę,sprawdziłam też ceny koszyków.Różne,od 7 złoty do 40 i więcej.Sprawdziłam też ceny koszyków wiklinowych i tutaj ponowne zaskoczenie.
Koszyk piękny i trwały za 16 zł.Trudno gazecie konkurować z wikliną ,no chyba ze oryginalnym kolorem ,kształtem lub wielkością.
Myślę,że mentalności Polaków póki co się nie zmieni,ale warto by się zastanowić nad wypośrodkowaniem tych skrajności cenowych.Tylko czy ktoś ma prawo decydować,lub nakazywać komuś co i za ile chce sprzedać?!
Ja jak do tej pory nie zdecydowałam się sprzedawać swoich prac,bo nie wiem czy mam się ich najzwyczajniej w świecie pozbyć za cenę niższą niż wynosi stawka godzinowa w Irlandii,czy docenić to co zrobiłam i położyć na półkę?
Póki co odkładam,ale ile można?;)Pewnie przyjdzie taki moment,kiedy wstawię to całe ,,pieroństwo ''na ebaya za grosze,żeby tylko zrobić miejsce na następne tworki.Ale czy z kolei takie posunięcie przyczyni się do ,,docenienia''rękodzieła?
Jeszcze z innej strony patrząc to moje prace nie są żadnymi dziełami sztuki i trudno wymagać od ludzi,żeby kupowali je za cenę wyższą niż sklepowa.
I takie właśnie myśli nieuczesane kłębią mi się w głowie,chaotyczne,niepoukładane,takie jak ten post;)
Ciekawa jestem Waszego zdania na ten temat.
Muszę powiedzieć,że  cieszę się bardzo,że dołączacie do grona obserwatorów i że licznik odwiedzin tak szybko się ,,obraca'';)
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i nieustannie życzę słońca;)






38 komentarzy:

  1. Mam bardzo podobne przemyślenia i wątpliwości na ten temat. Moje skromne zdanie jest takie, że jak ktoś może sobie pozwolić na czekanie na klienta-konesera i robi rzeczy naprawdę idealnie z najlepszych materiałów to może ustalać stawki jak mu się żywnie podoba. Osoby próbujące się z rękodzieła utrzymać narzekają, że Ci co sprzedają po kosztach psują rynek. Mi się wydaje, że cena powinna być adekwatna do jakości, rynek bardziej chyba psują osoby, które sprzedają drogo przedmioty wykonane nie zbyt ładnie. Klient, który raz się nadzieje na fuszerkę za grubą kasę to nie tylko więcej nic nie kupi od tej konkretnej osoby, ale zniechęci wszystkich znajomych do kupowania jakiegokolwiek rękodzieła. Ewentualnie, by nie ryzykować będzie kupował to co najtańsze i nie zawsze ładnie zrobione utwierdzając się w przekonaniu, że rękodzieło z artyzmem nie ma nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. To trudny temat, też biorę udział w jednej z takich akcji, mam trochę inny banerek na blogu.
    Ja sprzedaję czasem ale tylko znajomym zaznaczając, że kosztuje mnie to o wiele więcej niż oni płacą, to oczywiście nie jest wyjście z sytuacji, ale nie jest mi potrzebna taka sterta serwetek :P
    Ja liczę koszt materiałów i mnożę razy trzy. Mała serwetka, na którą zużywam kordonek za 5 zł sprzedaje się za jakieś 15 zł, to bardzo tanio, wiem, ale staram się nie rozprzestrzeniać takich cen dlatego też na blogu o tym w ogóle nie piszę :)
    Pozdrawiam :)
    I zapraszam po wyróżnienie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam sie że problem nie jest prosty. Ja bawię się w rękodziało dla siebie samej, czasem mam za dużo tego co tam "wyprodukuję" wiadomo rozdać miło ale materiały kosztują więc "sprzedaję" za symboliczne ceny , nie raz taniej niż właśnie masowe produkcje w sklepach ale jakcoś tam ktoś kupi to zawsze te pare groszy na nowe materiały. Trzeba pamiętać też że ludzi nie maja pieniędzy, chętniej kupią to co jest tańsze. Mi samej nieraz podobają sie wspaniałe ręczne prace ale ich ceny są ogromne i niestać mnie na to. Teraz np szukam torebki, chciałam znaleźć jakąś na Dawandzi, wyjątkową robioną ręcznie, ale niestety te ktore odpowiadają temu czego szukam powalają ceną, podejrzewam że ostatecznie kupie jakąś w sklepie po przecenie .

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, jest to trudny temat dla wielu osób. Z jednej strony są ludzie, którzy chcą kupić rękodzieło ale jego cena jest dla nich "kosmiczna". Trzeba docenić rękodzieło ponieważ ich twórcy spędzają nad nimi ładne parę godzin, dopracowują wszystko, a ludzie chcą to za grosze. Ja staram się tak wyceniać swoje prace, aby odzyskać za materiały i robociznę, ale również, aby nie było za drogo.
    Ciężko jest dogodzić ludziom, jedni docenią Twoją pracę i chętnie zapłacą więcej, ale są też tacy których nie stać, albo chcą kupić kilkugodzinny wysiłek za marne 5zł.

    OdpowiedzUsuń
  5. no i zgadzam się z ostatnim zdaniem napisanym przez "Lacerta"(przepraszam nie wiem jak odmienic :) ), sporo się takich znajdzie którzy chcą "kupic kilkugodzinny wysiłek za marne 5 zł" i dlatego trzeba uświadamiac ile to tak naprawdę kosztuje, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochani.Zgadzam się z moimi przedmówczyniami .Z rękodziełem jest coraz gorzej.Ja swoje prace też sprzedaję głównie po znajomych,bo mnie znają i wiedzą ,że są one oryginalne i nie do kupienia gdzie indziej.Ale ceny też nie są niestety wygórowane,bo nikt by przecież nie kupił.
    Mam znajomą która robi skarpety wełniane i bierze za jedną parę po 7 zł.oczywiście wełna jest jej.I powiedzcie mi komu by się chciało dziergać za tyle.Drugi powiedziałby ,że woli iść w pole robić, bo tam stawka godzinowa wynosi właśnie 7 zł.Tak jest u mnie w regionie z tego co wiem.
    Więc pytam kto zrobi przez godzinę 1 parę skarpet na drutach.Ja nie robię i się nie znam na tym ,ale moja mama mówi,że nie ma szans aby w godzinie się z tym wyrobić.
    Można mnóstwo przykładów przytoczyć.
    Druga sprawa to jakość,niestety ona nie zawsze jest zadowalająca dla klienta.My blogowicze widzimy różne prace i chyba nie skłamię,że czasem niektóre wytwory wcale nie są aż tak typowo rękodzielnicze.
    Teraz są takie czasy a nie inne,że niestety z rękodzieła nie da się utrzymać.Każdy szuka jak i gdzie najtaniej kupić.
    Więc ja patrzę na rękodzieło bardziej pod kątem pasji i zainteresowań,a jak się uda przy tym coś sprzedać to też jest dobrze.Pewnie,że w dzisiejszych czasach człowiek szuka pomysłu na życie,wiecznie brakuje pieniędzy,chciałby jak najlepiej ,ale jest w nas rękodzielnikach zbyt mała siła przebicia się .Zawsze będą tacy którzy swoje prace będą sprzedawać po niskich cenach,i ja ich też rozumiem,bo inaczej się w naszym kraju nie da.Poza tym obecnie
    rynek Poski opanowała chińszczyzna.Ludzie kupują przede wszystkim to co jest tanie,świecące i praktycznie jednodniowe.Nie myślą kompletnie .Przykład:moja córka dostała na urodziny od koleżanki piękny z wygladu plastikowy zegar z motywem statku.I to by było tyle jeśli chodzi o jego zalety,po 2 dniach żarówka się w nim przepaliła i niestety nie do kupienia u nas.Po drugie wieczko odpadło i popękało.Normalnie masakra.

    Na ten temat można pisać całe powieści i referaty,w mojej głowie też jest mnóstwo przemyśleń i niewiadomych?????
    I właśnie z tymi znakami zapytania zakończę mój komentarz,który starałam się napisać w jak najrótszej formie.

    A Ciebie Ilonka pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Również mam z tym poważny problem i w zasadzie straciłam już sens wystawiania tych prac gdziekolwiek. Kilka razy zdarzyło się, że ktoś się zgłosił, ja pracę przygotowałam, a następnie klient zniknął. Nie wiem czy dla potencjalnych klientów to jakaś zabawa - wyceniałam na cenę raczej z tych niższych, żeby zwróciły mi się koszty materiałów i oczywiście odrobina została na kolejne materiały. To fakt, że w dzisiejszych czasach ludzi nie stać na drogie zakupy, zdecydowanie wolą odwiedzić chińczyka, ale przecież nasze prace są wykonywane zazwyczaj na indywidualne zamówienie klienta,a więc wyglądają dokładnie tak jak klient sobie tego życzy - przecież tego nie kupi w pierwszym lepszym sklepie. I oczywiście nikt nie wie ile wysiłku kosztuje nas samo przygotowanie prac. Póki co obdarowuję rodzinę:) Pozdrawiam Ilonko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze dodam, że około dwa tygodnie temu słyszałam rozmowę w jednej ze stacji radiowych na temat robienia interesów związanych z rękodziełem. Pan przytoczył tam wykonywanie okazjonalnych produktów na święta, bombek, pisanek itd. i oczywiście komentarz był taki, że tego rodzaju interes nie ma szans się rozwinąć, gdyż nie można znaleźć poważnych inwestorów. Około pół roku temu znów słyszałam opinię pewnej pani redaktor, że kwiaty wykonane z bibuły/krepy kojarzą się jej tylko z pracami dzieci w szkole. Ewidentny brak wiedzy - przecież dziewczyny potrafią wykonać rewelacyjne prace właśnie z bibuły, które niekiedy nie odbiegają wyglądem od prawdziwych kwiatów. Jeszcze raz pozdrawiam:)

      Usuń
  8. Małgosia ma rację .Ludzie kwiaty z bibuły czy krepiny,,a ogólnie wszystkie prace z papieru kojarzą z dziećmi,przedszkolem czy szkołą.A ja jestem jednym z wielu osób które pokazuja ,że tak nie jest.Można zrobić cuda z papieru i nikt nawet nie zauważy z czego jest wykonane.

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja jeszcze wpadłam na taką myśl.
    Dla mnie rękodzieło to bardzo dumnie brzmiące słowo.Ja chyba swoich prac nie traktuję jako rękodzieła,a jedynie jako ręcznie robione przedmioty.To dla mnie różnica.Tak jak wspominałam w jednym z ostatnich zdań, to,że ja siedzę kilka godzin nad jednym quillingowym kwiatkiem nie jest ważne dla klienta.On patrzy na towar.Popuka sie w głowę jeśli powiem mu,ze wyceniam to na 20 euro,mimo,że sam nie pracowałby za stawkę mniejszą niz 9 euro za godzinę.Przypuszczam jednak,że za tą cenę chętnie kupi ręcznie malowaną doniczkę,choćby ona miała jeden niebieski kwiatuszek.I tutaj w pewnej mierze jest pies pogrzebany.
    Ja chciałabym upchnąć choć część swoich rzeczy,tylko po to żeby mieć na materiały,bo to co robię robię najzwyczajniej w świecie dla przyjemności;)
    Boję się tylko,że albo zagracę cały dom,albo przestanę blogować;)

    OdpowiedzUsuń
  10. nie wiem dlaczego kwiaty z bibuły mają kojarzyc się z przedszkolem - osoba która w ten sposób wypowiada się (jest ekspertem?!) nie wie o czym mówi, ani nie wie co się dzieje w przedszkolu, ani nie widziała zapewne takich kwiatów, ja jestem już prawie nauczycielem wychowania przedszkolnego (za parę miesięcy kończę) i sama próbowałam robic kwiaty z bibuły czy krepy i mając takie doświadczenie nie rozumiem tych "ekspertów", wybaczcie za to oburzenie

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ważny temat poruszyłyście moje drogie blogowiczki. Zgadzam się z Wami całkowicie. Myślę ,że ciężko będzie coś zmienić w ludzkiej mentalności jeśli chodzi o rękodzieło , bo nikt kto tego nigdy nie próbował nie zdaje sobie tak naprawdę sprawy ile pracy ,serca i czasu trzeba włożyć w wykonanie czegoś własnymi rękoma, ale myślę również,że nie warto się tym zniechęcać.

    OdpowiedzUsuń
  12. jeszcze jedna uwaga - czym jest rękodzieło ;) znalezione w wikipedii (bo pod ręką)
    Rękodzieło - wyrób wytworzony w sposób nieprzemysłowy, posiadający walory artystyczne, najczęściej zawierający motywy typowe dla kultury, w której powstał.
    Do rękodzieła można zaliczyć:
    - garncarstwo tradycyjne (na kole garncarskim),
    - tkactwo na tradycyjnych krosnach,
    - szydełkowanie, roboty na drutach, frywolitki, koronkę klockową,
    - wikliniarstwo,
    - niektóre rzeźby autorstwa twórców ludowych, gł. w drewnie, i inne wyroby wytwarzane chałupniczo, przy użyciu tradycyjnych (nieprzemysłowych) metod produkcji,
    - filigrany,
    - scrapbooking,
    - lepienie z masy solnej,
    - hafciarstwo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli patrzymy na tę definicję,to trzeba by się zastanowić co to są walory artystyczne.Czy to jest coś co nam się podoba,czy może jakaś szczególna cecha.Moim zdaniem nie można nazwać mojej torebki rękodziełem,bo nie posiada walorów artystycznych ,jedynie walory estetyczne,jeśli oczywiście się komuś podoba.Artyzm to szlachetne materiały,kunszt twórcy i perfekcja wykonania.tak więc moje rzeczy rękodziełem nie są.Z drugiej strony słownik jezyka polskiego mówi,że rękodzieło to wytwór ludzkich rąk,a rękodzielnictwo to ręczny wytwór przedmiotów,zazwyczaj artystycznych.
      I jak tu nie zgłupieć;)

      Usuń
    2. wiedziałam że będziemy czepiac się szczegółów ;) wiem że nie jest to definicja idealnie pasująca (ja też zwróciłam uwagę na ten fragment) ale chodziło mi głównie o to jakie wyroby można do rękodzieła zaliczyc i nie zawsze trzeba byc aż tak skromnym zwłaszcza że Twój blog Ilonko (jeśli mogę tak napisac) przedstawia wiele pięknych rzeczy które osobiście uznałabym jednak za rękodzieło :)

      Usuń
    3. To nie czepianie, to dyskusja,którą uwielbiam:)Bardzo mi miło,że ją kontynuujesz ;)A oczywiście,ze możesz tak napisać ,jest mi miło;)

      Usuń
  13. Ciekawy temat i mądre wypowiedzi. Ale jak widzę, zapomniano o podatkach. Gdy prowadzi się działalność, do tej swojej ceny należy dodać 23%podatku VAT, przez co od razu cena robi się o wiele wyższa. Gdy ktoś sporadycznie sprzedaje swoje prace, zawsze będzie w lepszej sytuacji niż osoba z działalnością gospodarczą.
    Klienci niby rozumieją, doceniają, czasem kupują. A czasem mówią, "sąsiadka to zrobi taniej".
    Inna sprawa że chińska tandeta nas zalewa. Przed świętami sama widziałam w markecie serwetę szydełkową ok. 30cm średnicy, za kwotę 7 zł !( tak, siedem złotych). Jakiej to było jakości, lepiej nie mówić.A ludzie chyba kupowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację.Ja sama widziałam szydełkowe serwetki w takiej cenie.One są nawet ładne.Taka cena bierze się z wyzysku ,tylko czy przeciętny Kowalski chcący mieć taką serwetę o tym pomyśli?Oczywiście ,ze nie, bo sam czuje się wykorzystywany,jeśli jego miesięczne wynagrodzenie wynosi 1300 zł.Dlatego podtrzymuję swoje zdanie,że tu nie chodzi o zmianę ludzkiej mentalności,ale o pieniądze i żadne takie akcje sytuacji nie zmienią,a ja nie zmuszę Kowalskiego do kupienia mojej serwetki za 14 zł jak ma po 7.

      Usuń
  14. Ciekawy temat. Ale jeszcze jedno mi przychodzi na myśl. U nas ludzie nie doceniają rękodzieła. Wielu myśli, że jak ktoś coś zrobił ręcznie, to powinien oddać za darmo. Przykład miałam na uczelni. W przerwach robię serwetę, uczę również koleżankę. jedna ze studentek mówi do nas: - ej, jak wam się tak nudzi to zrobiłybyście mi zazdrostkę na okno.
    Powiedziałam jej: "nam się nie nudzi, pracujemy". I podałam stronę artillo, gdzie może sobie kupić zazdrostki jakie chce. A ona do mnie: no co ty, tam trzeba płacić.
    Ręce opadają...

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo się ciesze , że poruszyłaś ten temat, bo ja już trochę swoich prac sprzedałam:) Ceny ustalam w ten sposób, aby zwróciło mi się za materiał i oczywiście za robociznę a ta kwota jest już zależna od tego, jak czasochłonna jest dana praca. Wiadomo, że trzeba też wziąć pod uwagę realia rynku- kryzys, niskie zarobki, itd. Nie można windować cen z kosmosu, bo wiadomo, że wtedy nie sprzeda się nic. No oczywiście wkurzające są tez osoby, które rękodzielnicze prace chciałyby kupić za 5 zł, ale to już nie ma nawet o czym dyskutować:)
    Kolejna rzecz, to rzecz gustu, oczywiście możemy się oburzać, że jednym kwiaty z krepiny mogą kojarzyć się z przedszkolem- cóż, każdemu podoba się co innego, jeśli ktoś woli plastik za 5 zł, jego wybór:)
    Następna rzecz- na rękodziele można zarobić rocznie ponad 3 tysiące złotych bez rozliczania się z podatku- o tym trzeba dokładniej poczytać, bo już nie pamiętam, ile ta kwota dokładnie wynosi.
    I na koniec, kobietki co mnie wkurza najbardziej- osoby, które zaczynają dopiero swoją przygodę z rękodziełem i uważają się z mety za wielkich artystów i wyceniają swoje prace na niebagatelne kwoty. Każdy ma prawo się uczyć, popełniać błędy, ale swoje błędy też trzeba dostrzegać i za każdą następną pracą starać się je korygować. A niestety niektórzy naplotą byle co i popadają w samozachwyt i nazywają się wielkimi rękodzielnikami. Widziałam już nie raz, koszyczek z papierowej wikliny- paskudny jak nie wiem co, splotu konkretnego to tam wcale nie widać, rurki rozlazłe, pomalowane byle jak, koszyczek to zapewne w rekach się rozlatuje i jaka cena za takie cudo?- 40 zł! Odstępy między rurkami osnowy po 10 cm i w kolejnych pracach co? Znów ten sam błąd! Nie wiem, jak Wy, ale ja uważam, że tego typu "rękodzieła" i takie osoby tez psują opinię pracom ręcznie robionym i rękodzielnikom. Bo mi rękodzieło kojarzy się z czymś estetycznym i solidnym, a nie z byle jakim wykonaniem, bo takie byle jakie rzeczy to można dostać w każdym sklepie za 5-10 zł. I jeśli chcę kupić coś ręcznie wykonanego, to liczę właśnie na tą solidność i estetykę. Nie mówię, że wszystkie moje prace są łał i rewelacja, ale jeśli ktoś u mnie coś zamawia, to wkładam w to całą siebie i staram się ze wszystkich sił, aby efekt miał ręce i nogi. Ale cóż niektórzy myślą, że naplotą byle jak, byle co i od razu kokosy im będą wpadać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram, praca musi być wykonana z sercem dokładnie, równiutko. Zapraszam do siebie na blooga, chociaż jestem poczatkująca, oceńcie prosze moje prace: mojeklimatylonia.bloog.pl

      Usuń
  16. Poruszyłaś Ilonko bardzo ważny temat dla wszystkich osób zajmujących się rękodziełem. Ja swoje prace czasami sprzedaję ale głównie wśród znajomych i rodziny. Dotarcie do szerszej grupy odbiorców jest bardzo trudne (dla mnie prawie niemożliwe) a jeszcze trudniejsze jest namówienie kogoś do kupna jakiegoś towaru. Należę do osób, które nie bardzo potrafią się zareklamować i dlatego większość moich prac ląduje w szufladzie. Problemem jest także wszechogarniająca chińszczyzna, która powoduje, że nasze rodzime rękodzieło jest towarem niszowym. Ja też miałam zawsze problem z wyceną swojej pracy i zazwyczaj zaniżałam cenę bo uważałam, że jeśli coś będzie droższe to nikt tego nie kupi. Biorąc pod uwagę to, że w moim przypadku wykonanie jakiejś pracy wiąże się z zarwanymi nocami (przy Kubie trudno jest mi coś zrobić w dzień)to taka praca jest niepoliczalna. A i tak każdy woli iść do sklepu i kupić jakąś chińską tandetę za 5 zł. Czyli meritum tego wszystkiego jest takie, że w naszym kraju na rękodziele nie da się zarobić ani dorobić. Kończę już bo zaczynam się nakręcać. Buziaki Ilonko :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zgadzam się ze wszystkimi dziewczynami! Tylko może dodam jeszcze jeden aspekt sprawy - klientów brak, mało kto chce kupić coś po normalniej cenie, więc co robić ze swoimi wytworami?! Ile można tworzyc dla siebie i rodziny, u nas w całym mieszkaniu już różne wyplatanki są poustawiane,zaraz nie będzie miejsca na nic :) ciągle cobie powtarzam, że więcej nie będę nic plotła, bo nie mam gdzie tego "upchnać", ale to jest pasja, po prostu czasami chce się dla czystej przyjemności coś stworzyć, posiedzieć nad czymś, pokombinować z rurkami, no i co na to poradzić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja działam na tej samej zasadzie;)Robie to co lubię;)
      Rynek jest tak zapchany,że trzeba mieć szczęście,albo cudne i niepowtarzalne rzeczy,żeby na tym zarabiać.

      Usuń
    2. W tej kwestii to kobietki niestety same musimy martwić się o rozreklamowanie. Niestety klient sam do nas nie przyjdzie na początku. Ja musiałam się nachodzić, nastukać w różne drzwi, żeby zostać zauważoną w tej miejscowości, w której mieszkam. Zaczynałam od wystaw w bibliotekach, Domu kultury i pocztą pantoflową się rozniosło. Ale mam tez świadomość, że z czasem moja papierowa wiklina i róże z krepiny staną się zbyt popularne i nie będą się cieszyć popularnością, zatem muszę pomyśleć tez i o innych technikach:)
      ale są tez i minusy, bo jak się trafi w męczącego klienta, to też wesoło nie jest:) mi na początku się taka klientka trafiła, że bez waleriany się nie obeszło:) Nic jej nie pasowało, zrobiłam jej 6 rożków i w każdym było coś nie tak. Jeden był 4 mm za długi od poprzedniego, w jednej róży był za szeroki płatek niż w drugiej a na koniec musiałam przemalowywać krepinę, bo fabryczny kolor pomarańczowy był brzydki, więc z krepiny ecru musiałam zrobić całkiem nowy pomarańcz:) A co najśmieszniejsze klientką była starsza pani, która kiedyś zajmowała się rękodziełem ( ale zupełnie innym niż papierowa wiklina) więc tym bardziej powinna mieć świadomość, że rękodzieło to nie jest produkt spod maszyny i nie da się powtórzyć dwóch identycznych prac. Nawet rożki na pozór identyczne zawsze będą się różniły jakimś szczegółem, chociażby różną długością mierzoną w milimetrach:)

      Usuń
    3. Masz w 100% racje.Gro z nas narzeka,że nie może sprzedać swoich produktów,a ograniczy sie jedynie do wstawienia prac na Allegro,albo na Tablicy.Ja niestety nie jestem typem handlowca,nie potrafię sie reklamować ,zachęcać i za tym chodzić.Wolę wrzucić do szafy i robić dla przyjemności.Póki co oczywiście,bo może się to zmieni;)

      Usuń
    4. Też myślałam, że nie jestem typem handlowca, ale odważyłam się i sama się sobie dziwię:) O fajnie, że wspomniałaś o allegro, co do tego typu sprzedaży to jakoś nie jestem przekonana. Raz, że obawiałabym się, że do klienta dotrze placek a nie koszyk, wiadomo, jak paczki na poczcie są traktowane:)A drugi raz to zwyczajnie się obawiam tego, że klient będzie niezadowolony. Wiadomo, na zdjęciach prace prezentują się troszkę inaczej niż w rzeczywistości, a poza tym, ja tam wolę jak potencjalny kupujący zobaczy pracę na żywo, dotknie, i wie z czym a ma do czynienia:) Mniejsze ryzyko reklamacji i pretensji niż w przypadku sprzedaży wysyłkowej;)

      Usuń
    5. I znów trudno się z Tobą nie zgodzić jesli chodzi o sprzedaż bezpośrednią.
      Ja swego czasu miałam sklep i uwierz mi,ze oprócz tego,że uwielbiałam kontakt z ludzmi,nie byłam do tego stworzona.Trudno mi było polecać coś,co mi się nie podobało,a niestety nie da się sprzedawać rzeczy tylko w naszym guście.

      Usuń
  18. Temat bardzo ciekawy i na czasie, ja ostatnio troszkę jeżdżę po kiermaszach i co zauważyłam; otóż ci sami ludzie którzy nie mają pieniędzy by kupic jakąś ozdobę do domu, mają pieniądze na biżuterię i kulinaria, i to wcale nie małe pieniądze. Więc myślę że są pieniążki ale nie na wszystko bo tak jak piszecie ;
    skoro siedzisz i robisz serwetkę to znaczy że się nudzisz a i tak nie będziesz miała co z tym zrobic to ja łaskawie mogę od Ciebie wziąc....
    i tej mentalności ludzkiej to chyba szybko nie zmienimy;-(
    Ilonko serdecznie pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście,że nie zmienimy.Ja sobie tak jeszcze myślę,że problem jest też w tym,że jakiś czas temu tak zwane rękodzieło kojarzyło się z obciachem i złym gustem.Nikt nie chciał szydełkowej serwetki,bo to ,,wieś'' wolał za to plastikową ceratę imitującą haft richelieu.
      Takie przekonanie chyba pokutuje do tej pory niestety.Poza tym ,nie mogę wymagać od ludzi,żeby kupowali rękodzieło,jeżeli nie lubia takich rzeczy i nie chca ich mieć.Nie wszystko co zrobimy nadaje sie do sprzedania,mimo,że nam się to podoba.To o czym wspomniała Weronika,należy szanować klienta ,proponując mu produkt najwyższej jakości.

      Usuń
    2. Nie zgodzę się z Tobą, że rękodzieło dalej traktowane jest jako obciach. Moim zdaniem jest wręcz odwrotnie - zapanowała moda na rękodzieło. Wszędzie są kursy DIY, itd.
      Natomiast sęk właśnie w tym, że niestety za nienajwyższą jakość żąda się sporo pieniędzy i to może zniechęcić.
      A z kolei osoby, które nigdy nie docenią rękodzieła nie zapłacą za nie tyle, ile jest ono warte. Moim zdaniem lepiej sobie odpuscić takich klientów, bo i tak wybiorą coś z masowej produkcji, gdyż jedyne kryterium, jakie przyjmują to cena.
      Po prostu do pewnych osób nigdy się nie dotrze, a czasy są takie, że coraz więcej osób zaczyna doceniać rękodzielników, więc trzeba mieć nadzieję, że się zmieni na lepsze.
      Natomiast chyba małe szanse na to, by całkowicie się utrzymać z rękodzielnictwa. Ja traktuję to jako dodatkowy grosz na materiały. Ale ja jestem akurat kartkująca, nic nie tworzę z papierowej wikliny. Przejrzałam natomiast wszystkie komentarze i wygląda na to, że jest to dziedzina mocno niedoceniana.
      Ja sama szczerze powiedziawszy do niedawna nie wiedziałam że coś takiego istnieje:))
      I jeśli miałabym kupić coś mi nieznanego, to zdecydowanie wolałabym to wcześniej pomacać, obejrzeć, na pewno nie z allegro.

      Usuń
  19. Ciężki temat . Ja swoje plecionki różnie wyceniam,przyznam się szczerze,że kieruję się swoim gustem. Jak coś podoba mi się bardziej to cena jest wyższa,a jak coś co podoba mi sie mniej,bo widzę jakieś denerwujące mnie błędy to plecionka jest tańsza,tylko dlatego,że nie chcę już na to patrzec,chcę się pozbyć. Może błędny tok rozumowania,ale uważam,że za ładne (w moim mniemaniu oczywiście) rzeczy trzeba zapłacic więcej,nie oddam tak lekko za bezcen,bo włożyłam do tego więcej serca,więcej czasu itp ,a coś niezbyt udanego,(bo nie wszystko co zrobię mi się niestety podoba,) to wtedy biore mniej,tylko żeby juz tego do domu nie przywozić z powrotem,a tym samym mam miejsce na nowe plecionki , może te lepiej wykonane??
    Ja na kiermaszach zauważyłam,że kleint ma gdzieś ile czasu na to sie poświęciło,nie interesuje go czy godzine czy tydzień,interesuje go cena i nie ma się co oszukiwać,za plecionki z papieru kokosów nie zbiorę,dla kleintów to ciągle tylko papier.Ile sie trzeba natłumaczyć,że to malowane,lakierowane,wytrzymałe bal bla bla..a oni i tak z niedowierzaniem kręcą głową i nawet jak biora to z nutką niepewności czy aby napewno dobrze robią.
    Ja traktuję to jako przygodę,kiermasz to nie droga do zarobku,do urządzenia się,zbijania fortuny,a raczej wyrwanie się z codzienności i poznanie innych ludzi z pasją.Jeśli coś sie sprzeda przy okazji - super, ale jak nie , nie ma płaczu,bo nie spodziewam się hurtowych sprzedaży ;-) A już na pewno nie w Anglii,ludzie tutaj tego nie znają,nie wiedza co to jest więc i sprzedać coś ciężko..

    OdpowiedzUsuń
  20. Drogie koleżanki.
    Nie mogę obojętnie przejść nad takimi opiniami i zgadzam sie , ze własciwie nie ma szans aby sprzedać Nasze wspaniałe rzeczy. Nie uchroni nas to jednak od nic nierobienia i dalej będziemy tworzyć. Bo pasja jest droga nie zaleznie jaka. Małzonek maluje obrazy od 20 lat i powiem wam, że nigdy nie żałowaliśmy pieniędzy na farby i inne akcesoria , a sprzedał jeden obraz . I to nie chętnie. za to chętnie rozdaje na rózne okazje członkom rodziny, Śmieję się, że szwagierka ma więcej obrazów ode mnie.
    I ja też tak traktuję swoją pasję rekodzieła i jesli mnie stać to kupuje coś, a kiedy nie -kombinuję tworząc domowymi sposobami.
    Pozdrawiam i życzę wielu inspiracji i wielu komentarzy , bo te mogą nas motywować do dalszego tworzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zgodzę się z Tobą w 200 procentach;)ja też robię,bo lubię i to jest moja pasja.Mój mąż nurkuje i wydał na swoją pasję dużo większe pieniądze i tez na tym nie zarabia.Róbmy więc swoje i cieszmy się tym:))

      Usuń
    2. Witam! Dokładnie jest tak , jak napisała jedna koleżanka- "jak Ci coś zbywa, to możesz mi to dać". Też mam wrażenie, że ludzie nie doceniają rękodzielniczej pracy, liczy sie tylko cena. Ja swojego czasu robiłam na drutach ogromne półtorametrowe serwety- obrusy na duże stoły. Siostra moja, która mieszka w Poznaniu zabrała je do Cepelii, juz tych tworów nie ma. I coo.....? Oferowano mi cenę nici. A serwetę robiłam popołudniami przez miesiąc. I co lepsze , jak pisze koleżana - położyć na półką i potem wydawać za dziękuję, to niedocenianie siebie i swojej pracy, prawda??

      Usuń
  21. Witam, chyba juz wszystko zostalo napisane i wiele jeszcze by mozna pisac...
    Ja mysle, ze trzeba dazyc do perfekcji w tym co sie robi i wtedy dopiero mozna windowac z cena :)
    Moje pierwsze prace byly i sa jeszcze rozdawane ale duzo prac juz sprzedalam i coraz smielej podnosze ceny...
    Przeliczalam jeden z moich wyrobow i mimo dosc wysokiej ceny koncowej wyszlo mi okolo £2 za godzine nie liczac materialow!... Kupujaca (moja przyjaciolka) zastanawiala sie dlugo czy wziac caly zestaw... ale jak sie zapytalam ile ona zarabia jako sprzataczka to sie okazalo ze £10 na godzine... bez komentarza, bo nigdy nie osiagne takiej stawki!...
    Zadowolenie z naszej pasji swoja droga ale bez przesady! Mysle sobie, nie bede robila za bezcen... jak juz nikt ode mnie nie bedzie nic chcial kupic i juz nie bede miala kogo obdarowac tym co robie to przebranzowie sie ;) No bo takie prezenty kazdy chetnie przyjmuje a ja w ten sposob nie wydaje na cos innego co musialabym kupic, czyli zarabiam inaczej ;)
    Pozdrawiam serdecznie, zyczac wszystkim dobrych klientow :) Renia

    OdpowiedzUsuń
  22. Witam!
    Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś, jakbyś wyjęła mi te słowa z ust. Klub zrzeszający w moim mieście artystów rekodzielników nie chce mnie przyjąć w swoje szeregi, BO JESTEM DLA NICH ZAGROŻENIEM, KONKURENCJĄ, szczególnie dla szefowej tego bajzla, chociaż w statucie mają napisane, że nie prowadzą działalności zarobkowej. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze. I tym sposobem nie dostałam sie do klubu, a ja myślałam, że w tym wszystkim chodzi o coś innego. Świat zgłupiał, jak piszesz z jednej strony taniocha od chińczyka, a my rękodzielnicy nie możemy niczego swojego sprzedać , bo cena za wysoką. A ile mam piliczyć za kosz, który po wyliczeniu robiłam 8 godzin????? Słowem Polacy nie doceniają prac wykonanych ręcznie. Z innej strony bezrobocie takie, że nawet jakby ktoś chciał nabyć taką rzecz, to mu środki na to nie pozwalają. Jestem z małego miasteczka i wiem , jak to jest. Koła zamknięte się tworzy i nie wiem , jakie z tego wyjście. Co myslisz. Odwiedź mnie na moim bloogu: mojeklimatylonia.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  23. Tylko chciałoby sie zarobic chociaż na lakiery, kleje. Zapraszam na mojego blooga do obejrzenia moich prac: mojeklimatylonia.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo,które tutaj zostawiacie;)